17. FFOL - Wolność w kadrze

Tegoroczna, 17. odsłona Festiwalu Filmowego Opolskie Lamy odbyła się pod hasłem "wolność kina". Filmowcy często, choć nie zawsze w pełni świadomie, podejmują uniwersalny temat wolności. Ta pryncypialna wartość, dotykająca wielu sfer naszego życia, pozwala ukazać na ekranie indywidualną i społeczną kondycję człowieka. O tym, że o wolności można opowiadać na zgoła różne sposoby, dotykając odmiennych jej aspektów, przypomniała nam specjalna filmowa sekcja: „Kino #wolność”. Został w niej przywołany zarówno „Lewiatan” Andrieja Zwiagincewa, upatrujący wroga wolności w strukturach opresyjnej władzy, jak i dokument „Mr Gaga” Tomera Heymanna, mówiący o wyzwalaniu się z własnych ograniczeń mocą tanecznej ekspresji. Jeśli wziąć jednak pod uwagę doniesienia o przeprowadzanej właśnie reformie polskiej kinematografii - drogą likwidacji posiadających długą tradycję studiów filmowych, jak „Kadr” czy „Tor” - przewodnie hasło festiwalu nabiera także aktualnych politycznych odniesień.


wszyscy laureaci Opolskich Lam ze statuetka w ręku
Gala finałowa 17.FFOL; laureaci konkursów (fot. organizator)


Nim na dobre nastąpi, budząca obawy środowiska i ludzi kultury, reorganizacja polskiego kina, na lamowym ekranie mogliśmy obejrzeć „Mowę ptaków” (2019) Xawerego Żuławskiego, istny manifest twórczej wolności – zarówno w warstwie formalnej, jak i w wyśpiewanej treści. W filmie Żuławskiego, bez oglądania się na polityczną poprawność, odbija się jak w (krzywym) zwierciadle skondensowana polska rzeczywistość, w której skrajny nacjonalizm wespół z konsumpcjonizmem torują sobie drogę do ludzkich serc i umysłów, których nie zapładnia już niegdysiejszy duch sztuki. Być może projekcja „Mowy ptaków”, połączona ze spotkaniem z reżyserem i aktorem Sebastianem Fabijańskim była najmocniejszym punktem tegorocznego programu.

To nie jedyny festiwalowy obraz, w którym rezonuje zagadnienie wolności. W długo przeze mnie wyczekiwanym „Parasite” (2019) Joon-ho Bonga, podstawowe ludzkie swobody, jak prawo do dachu nad głową czy godnej pracy, zostają wyniesione na pierwszy plan, by w dobitny sposób ukazać dramatyczne skutki ekonomicznych i społecznych dysproporcji. Jest to bowiem opowieść o rodzinie, która, żyjąc w cieniu bogatych i wpływowych, musi wieść egzystencję tytułowego pasożyta – podstępem szukać drogi do cudzego portfela i konsumpcyjnych wygód. Choć to może nie najlepszy film w dorobku południowokoreańskiego reżysera, pomysłowo łączą się tu: zjadliwa krytyka społeczna, czarny humor i emocjonujące kino gatunkowe.

Niewątpliwym tuzem społecznej satyry, o którym warto tu wspomnieć, jest z pewnością Paolo Sorrentino, który w filmie „Oni” (2018, na festiwalu w wersji reżyserskiej) brawurowo odmalował zbiorowy portret włoskiej polityki. Tutaj wolność odsłania swoją wynaturzoną, acz jednocześnie uwodzicielską stronę. Pod nieustającym wpływem narkotyków, przy wtórze erotycznych uniesień, trwa nieskrępowana dolce vita, a w samym jej centrum króluje, przeklinany i upragniony Sylvio – polityk zbrukany wielkim biznesem i mafijnymi przekrętami, nigdy jednak nie zdejmujący maski uśmiechniętego dobroczyńcy narodu. Sorrentino eksponuje duchową małość Sylvio oraz jego brak poszanowania dla demokratycznych zasad sprawowania władzy, ale w końcu - pod tą warstwą spektaklu - odnajduje w nim także człowieka.

plakat do filmu na ktorym gł. bohater pokazuje jezyk
"Mowa ptaków", reż. Xawery Żuławski


W naszym przekonaniu wolność powinna być niezachwiana i zupełna, mitologizujemy jej status. Tymczasem ma ona liczne klauzule i ograniczenia, wynikające choćby z zasad prawa, niepisanych norm społecznych i kulturowych, czy etyki nakazującej respektowanie wolności innych (nie tylko ludzi). Z pewnością wolność nie powinna prowadzić do przemocy, dlatego dziewięcioletnia Benni, bohaterka „Błędu systemu” (2019) w reż. Nory Fingscheidt, musi przejść długą terapię i zaakceptować szereg zasad zbiorowego życia. Nie będzie to łatwe, choćby dlatego, że przemoc, której wybuchów Benni nie kontroluje, rodzi dystans i przerywa zadzierzgnięte więzi, ale także dlatego, że społeczeństwo ze strachu o własne bezpieczeństwo godzi się na ciągły monitoring i zrzeka części swojej wolności. Film został żywo przyjęty na Berlinale, gdzie reżyserka otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia.

Swoboda w stanowieniu o sobie i o swoich poczynaniach bywa więc problematyczna, a czasem prowadzi nawet do dramatycznych konfliktów. Opowiada o tym film „Młody Ahmed” (2019), uhonorowanych w tym roku Złotą Palmą za reżyserię, braci Dardenne. Tytułowy bohater, wyznawca radykalnego islamu, porywa się na życie apostaty, w konsekwencji czego trafia pod opiekę państwowego ośrodka wychowawczego, który ma go przywrócić społeczeństwu. Twórcy nie chcą ewokować silnych wzruszeń, przez cały film chłodne oko kamery pilnie śledzi Ahmeda, każąc nam zastanawiać się, czy postępy bohatera nie są tylko – zmieniając perspektywę – elementem gry z systemem. Czy wolność realizuje się przez możliwość wyznawania własnej religii czy raczej z dala od przemożnych wpływów doktryny? Film Dardenne, precyzyjny w doborze scen i oszczędny w środkach wyrazu, zachęca do stawiania podobnych pytań.

Kino nieustannie bada granice ludzkiej wolności, tak samo jak nieustannie eksploruje swoje narracyjne i formalne możliwości, pod dyktando twórczej ambicji, ale też pod czujnym spojrzeniem wewnętrznego cenzora. O wielości pomysłów na kino przekonał się z pewnością każdy, kto wstąpił do Kina Meduza na projekcję filmów krótkometrażowych, biorących udział w Konkursie Głównym i w Konkursie Filmów Amatorskich. Wstąpił być może także po to, by oddać głos na swojego faworyta. Jak co roku, statuetkę „Lamy” w Konkursie Głównym przyznano w trzech kategoriach: fabuła, dokument i animacja.

Za fabułę, w drodze wyjątku, przyznano ex aequo dwie I nagrody: Hubertowi Patynowskiemu za film „Nie zmieniaj tematu” oraz Damianowi Kocurowi za „Moje serce”. Potrafię zrozumieć dylemat jury, któremu przewodniczył Wojciech Staroń, ponieważ obie opowieści są pełnowymiarowe i niosą porównywalny emocjonalny ładunek, choć portretują postaci ze zgoła odmiennych środowisk. Grand Prix w kategorii dokument otrzymał Michał Toczek za „Strawberry boys”, a w kategorii animacja - Tomasz Popakul za „Acid rain”, film zrealizowany techniką motion capture, który dostarczył mi naprawdę mocnych wrażeń wizualnych i dźwiękowych. Wyróżnienia otrzymały ponadto: Agata Baumgart za dokument „Love 404” i Małgorzata Bosek - Serafińska za animację „Rok”.

Natomiast w Konkursie Filmów Amatorskich, gdzie zawsze konkurencja o główną nagrodę jest ogromna, najważniejsza „Lama” trafiła do Tomasza Wiśniewskiego za „Test”, a wyróżnienie odebrała Adrianna Hertman za „Twoje własne światło”.

fragment filmu podczas finałowej gali
Kadr z nagrodzonego filmu "Mój dziwny starszy brat" (fot. organizator)

Wreszcie Nagrodę Publiczności otrzymał Marcin Mikulski za pełen niejednoznacznego humoru obraz „Marcel”. W tym roku Stowarzyszenie Opolskie Lamy zdecydowało się przyznać także Nagrodę Specjalną za film animowany (także faworyt w opinii publiczności) „Mój dziwny starszy brat” Julii Orlik.

Podsumowując, siłą tegorocznych Opolskich Lam był nie tylko filmowy (i serialowy) repertuar, w którym znalazły się gorące polskie i zagraniczne tytuły, czy retrospektywy filmów Krzysztofa Zanussiego, laureata Honorowej Lamy 17. edycji festiwalu, oraz Wojciecha Staronia, dokumentalisty i znanego autora zdjęć (np. „Plac zbawiciela”, „Papusza”), ale przede wszystkim moc spotkań z twórcami kina. W dobie platform streamingowych i wszechobecnych ekranów, to właśnie one pozwalają w pełni rozkoszować się kinem oraz dają sposobność do integrowania się opolskiej publiczności.

A wracając do przewodniego tematu. W pewnym ikonicznym filmie, cenzor, grany przez Janusza Gajosa, oniemiały patrzy jak ludzkie postaci na ekranie stołecznego kina (o znamiennej nazwie „Wolność”) zaczynają żyć poza scenariuszem. Są zupełnie wolne; od pęt opresyjnego systemu, który robi z ludzi istoty pozbawione wyobraźni i motywacji, nawet od władzy reżysera i filmowych konwencji. Film pęka w szwach, ale widownia jest zachwycona. Wkrótce cenzor decyduje się przejść na drugą stronę kadru... Oby polskie kino, bez względu na reformacyjne intencje Ministra Kultury, zawsze mogło być dla nas taką alegoryczną furtką. 

_

Z kulturą o kulturze: Agitacja Kulturalna na FB 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty