Wiosna filmów: "Zło nie istnieje"

Heshmat mieszka w Iranie, gdzie wiedzie - wydawałoby się - zwykłe życie. Jest odpowiedzialnym mężem i troskliwym ojcem. Od pierwszych scen chcemy zajrzeć w jego duszę, za ten pozór normalności, albo przynajmniej odkryć czym właściwie się zajmuje. Zastanawiamy się, w jakim celu wstaje o trzeciej nad ranem, jedzie przez puste, deszczowe miasto i znika za podwójną bramą. Chcemy chociaż wiedzieć, czy w obszernym worku, który wozi w bagażniku, faktycznie jest ryż - klisze kina sensacyjnego w naszej głowie podpowiadają coś zgoła innego. Za niewzruszoną, zdradzającą objawy apatii twarzą Heshmata chowa się jakaś tajemnica.


Tego dnia, gdy, jeszcze przed świtem, rusza w miasto, lustrujemy go uważnie. Heshmat zatrzymuje swój samochód na pustym skrzyżowaniu. Nigdy nie łamie przepisów. Krwista czerwień wlewa się przez przednią szybę, oblewając postać kierowcy. Wreszcie zapala się zielone. Mijają sekundy, on jednak nie rusza. Trwa w miejscu niczym somnambulik, wyjęty z ekspresjonistycznej opowieści...

filmowy plakat przedstawiający leżącego wśród traw mężczyznę oraz stojące za nim, w oddali, sylwetki
Plakat do filmu "Zło nie istnieje" (2020)

Recenzja filmu "Zło nie istnieje" w reżyserii Mohammada Rasoulofa. Obraz ukazał się na wirtualnej odsłonie 26. edycji festiwalu Wiosna Filmów. Więcej informacji na stronie organizatora.

Dla Mohammada Rasoulofa, niepokornego irańskiego reżysera - autora tej sceny - kino jest wehikułem poważnych treści. Z jego pomocą kontestuje życie społeczno-polityczne w teokratycznej ojczyźnie, nie zapominając jednak o wartościach estetycznych filmowego obrazu ani o odbiorczych emocjach. Dramat Rasoulofa, nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na MFF w Berlinie, "Zło nie istnieje" to humanistyczny protest przeciwko zinstytucjonalizowanej przemocy, czerpiący swoją siłę z ukazania dramatycznych rozterek zwykłych ludzi, wpisanych w ten aparat. Wpisanych, dodajmy, bezapelacyjnie, zgodnie z literą obowiązującego prawa. Elita, duchowi przewodnicy, walczący z "nieprawomyślnością", nie będą przecież brukać sobie rąk krwią obywateli. Jednak autor nie wydobywa tych postaci z cienia i nie stawia w obliczu zarzutów o zbrodnię. Nawet o nich nie wspomina, kontemplując jedynie zaprojektowaną przez nich rzeczywistość.

Dzieło Irańczyka składa się z czterech nowel, z których każda oświetla problem zła z nieco innej perspektywy. I chociaż każda kolejna nowela poświęcona jest innym bohaterom oraz stanowi odrębną dramaturgiczną całość, to części tej polifonicznej opowieści łączą się ze sobą w przemyślany i subtelny sposób, tworząc niejednoznaczny, zbiorowy portret oprawcy.

Swój etyczny manifest Rasoulof rozpoczyna od opowieści o złu obleczonym w rutynę, procedury i techniczne usprawnienia; o tabu, zbrodni ukrytej i wypartej ze zbiorowej świadomości. Z kolei następna nowela podejmuje wątek bezpośredniej konfrontacji z rolą kata, w którą musi wejść przypadkowy żołnierz z poboru. To kluczowy moment, rodzaj obywatelskiej inicjacji, który zaważy na przyszłości jego i mu podobnych. Mężczyzna ma zdecydować czy wypełnić rozkaz, czy też odpowiedzieć przed sądem za swoje nieposłuszeństwo. Trzecia nowela skupia się na dalszych konsekwencjach zabijania, zarówno tych społecznych, jak i psychicznych. Jej bohater wraca na przepustce do domu ukochanej, jednak mimo rytualnego obmycia się w leśnym strumieniu i "pochówku" swego munduru, symbolicznie porzucona przeszłość i tak go odnajdzie. Wreszcie całość zamyka historia niemłodego już człowieka, który niegdyś w pojedynkę przeciwstawił się zbrodniczemu systemowi, zdołał uciec i po latach wiedzie względnie spokojne życie z dala od miast. Nie jest to historia romantycznego buntu, tryumfu nieposłuszeństwa, ale raczej gorzka refleksja nad konsekwencjami wierności własnym zasadom.

Wraz z kolejnymi aktami opowieści, irański twórca niejako wyprowadza nas z obojętnego, miejskiego epicentrum banalności zła, gdzie można wieść łatwe, konformistyczne życie, w kierunku wolnej - acz niepozbawionej wyrzeczeń i cierpień - egzystencji wśród herbacianych upraw lub surowych, niemal niedostępnych wzgórz gdzieś na skraju cywilizacji. O wyrafinowaniu tego obrazu, świadczy nie tylko głębia tej mentalnej peregrynacji, ale także sposób w jaki reżyser łączy ze sobą ukazane we wszystkich epizodach postaci, tak że - mimo braku jakiegokolwiek powinowactwa - zdają się być częścią tej samej rodziny. W każdej z nowel zobaczymy bowiem nie tylko człowieka w relacji do zbrodni, ale dowiemy się także o jego żonie, córce czy przyjacielu - o bliskich im osobach, które będą musiały, czy tego chcą czy nie, ustosunkować się do tych, wielkiej rangi, indywidualnych wyborów za życiem lub śmiercią, a rozważane przez nie dylematy i życiowe sytuacje okażą się łudząco podobne.

Dopiero znając składające się na całość wątki, zauważamy szeroki społeczny zasięg polityki śmierci w Iranie, która wywiera istotny wpływ na duchową i materialną kondycję dotkniętych nią ludzi. Film Rasoulofa, ukazujący ludzką twarz wykonawców woli reżimu, miałby wśród irańskiej publiczności odzew nie tyle rewolucyjny (utrzymany w pacyfistycznym duchu, nie nawołuje do zbiorowego odwetu), co katarktyczny i wspólnotowy. Z oczywistych względów "Zło nie istnieje" nie pojawi się jednak na tamtejszych ekranach. 

_

"Zło nie istnieje", reż. Mohammad Rasoulof, Iran, 2020.
Festiwal Wiosna filmów odbywa się na platformie Mojeekino.pl

Trochę więcej kultury: Agitacja Kulturalna

Komentarze

Popularne posty