Ansiblog - ameby i ludzie #1

Spokojnie, to nie będzie wpis a la dziennik z czasów zarazy, w którym zafrasowany losem świata i swoim własnym autor dzieli się bólem egzystencji i obawami o kształt, najpewniej katastroficznej, przyszłości. Z drugiej strony, jednak nie chciałbym też unikać w Ansiblogu nawiązań do swojej codzienności, jaka by nie była - nudna (taka jest zazwyczaj), zapracowana (też się zdarza), w izolacji, w twórczym amoku, czy nawet w chorobie.

Z jednaj strony chciałbym wrócić do tradycji blogowania, jako prowadzenia elektronicznego dziennika, a z drugiej, chciałbym zwłaszcza zaznaczyć swoją cyfrową obecność, podnieść rękę i napisać: Hej, zobacz czym się dzisiaj zajmuję, o czym właśnie myślę. Gdy pracując nad dłuższym tekstem, jak obecnie, gdy akurat mam problem z twórczą mobilizacją (ha, niezły eufemizm!), akurat poszukuję ciekawego pomysłu i, dajmy na to, czytam grubą książkę, blog cichnie na dłuższy czas, zamiera. Każdy, kto w tym czasie zajrzy na Agitację Kulturalną myśli sobie być może, że Onufry porzucił blogowanie, znudził się, znalazł inny sposób wyrażania siebie.

Otóż wciąż tu jestem. Wyglądam przez okno, bo zza chmur właśnie wychynęło jasne, wciąż letnie słońce. Nagle w pokoju zrobiło się 24 stopnie C, choć do południa było chłodno. Jeszcze przed chwilą peregrynowałem po ogrodzie, pod cieknącym z lekka niebem, szukając niezjedzonej przez osy dojrzałej gruszki i zaglądając do skrzyni, w której uprawiamy warzywa, a z której czasem coś sobie uszczknę na drugie śniadanie.

Bycie jest czasem banalne, wiem, ale w innych czasach, w innych okolicznościach, tak spędzony dzień - leniwa i w połowie słoneczna niedziela, z pewnością miałaby swoją wartość. Mogę to sobie wyobrazić.

W Ansiblogu, poza tymi dowodami na żywą obecność, chciałbym przede wszystkim krótko poruszyć jakiś absorbujący mnie temat; nawiązać do artykułu, który właśnie przeczytałem (i zamieścić link), zacytować fragment książki, jaką właśnie czytam, czy - może w niedalekiej przyszłości - wspomnieć o wizycie w kinie. Źródłem refleksji może być zresztą wszystko...

 "Ansibl", od którego wzięła się nazwa moich notatek, to fikcyjna maszyna służąca do międzyplanetarnej komunikacji z powieściowego uniwersum Ursuli K. Le Guin (tak, niedawno przeczytałem "Świat Rocannona"). Podobnie jak telefon, czy internet, stanowi w pewnym sensie technologiczne przedłużenie nas samych, które ma służyć podtrzymaniu międzyludzkich relacji i wspólnoty. Dzięki niemu, na kartach książki, rozproszona w kosmosie ludzka diaspora ma szansę przetrwać.

"Tak jak ameby - pisze Le Guin w jednym ze swoich esejów  - ludzie łączą się i dają sobie wzajemnie część siebie - części wewnętrzne, części umysłu, a nie części ciała. Robią to poprzez mówienie i słuchanie". A następnie przekonuje, że już "dwie rozmawiające ze sobą osoby tworzą społeczność"

Podczas pandemii ansibl sprawdziłby się równie dobrze co nasze wynalazki. Hm, albo i lepiej, zważywszy choćby na to, że zapewne nie gromadzi danych swoich użytkowników, by je - na mętnych zasadach - komercyjnie wykorzystać, jak robią to cyniczni władcy ziemskiej Doliny Krzemowej. Taki Facebook dał już liczne dowody na to, że w jego informacyjnym świecie liczą się przede wszystkim kontrowersje i skrajne emocje, przyciągające uwagę i polaryzujące społeczeństwo. Dał precedens (case Cambridge Analytica), który pozwala wysnuć wniosek, iż z pozoru budujące relacje medium może równie dobrze służyć jako skuteczne narzędzie manipulacji na szeroką skalę, mogące zagrozić nawet demokracji.

Należy krytykować cyfrowe media, które mają teraz przemożny wpływ na naszą sferę publiczną, dlatego z pewnością jeszcze do tego wrócę.

#nie_karmię_Facebooka, #FBisn'tBook, #FakeBook

Pozostawiam więc tutaj małą cząstkę swojego (dziś krytycznego) umysłu, swojego zwykłego dnia. W przyszłości może nie będę się aż tak rozpisywał. Ameby mogłyby tego nie znieść.

Obraz Hoppera przedstawia samotnego mżczyznę na chodniku
Sunday, Edward Hopper

Miłego dnia!

Ps. Czytacie Le Guin? Jaka jest Wasza ulubiona powieść tej autorki?

Komentarze

Popularne posty