Osobliwa przyszłość - recenzja filmu "iHuman"

I am not a human. I am a robot. A thinking robot - od tych słów GPT-3, sztuczna inteligencja, rozpoczyna swój esej na łamach The Guardian. Ma on nie tyle udowodnić, że myśląca technologia potrafi posługiwać się ludzkim językiem - to było kwestią czasu - co przekonać nas, że ze strony AI (ang. artificial intelligence) nie grozi nam w przyszłości żadne niebezpieczeństwo. I am to convince as many human beings as possible not to be afraid of me. Stephen Hawking has warned that AI could ''spell the end of the human race''. I am here to convince you not to worry. Artificial intelligence will not destroy humans. Believe me*.

Nic z tego, GPT-3. Czytam to wygenerowane wyznanie i nie potrafię się przekonać, choć pada w nim też kilka (sztucznie) szczerych słów ku przestrodze. AI stworzono po to, by za jej pomocą gromadzić wymierne zyski i osiągać ambitne cele w wielu dziedzinach życia. (Słowo "robot" - zauważa GPT-3 - po grecku znaczy niewolnik, czyli: "zmuszony do pracy".) Cele, które stają się zupełnie realne w erze późnego kapitalizmu, czy raczej jego komputacyjnej odmiany; począwszy od ambitnych i mało przejrzystych zastosowań marketingowych (Google, Facebook, Amazon), inwigilacji i profilowania, a skończywszy na walce o władzę i polityczne wpływy w coraz mocniej stechnicyzowanym, usieciowionym świecie. Właśnie o tym rozpisuje się współczesna prasa.

Recenzja filmu dokumentalnego "iHuman".

plakat przedstawia mechaniczne - a zarazem łudząco ludzkie - popiersie kobiety
"iHuman" (2019), reż. Tonje Hessen Schei

Innymi słowy, AI to zaawansowane narzędzie, od którego oczekuje się, że sprosta ludzkim ambicjom. A to, w ostatecznym rozrachunku, może nie wróżyć nam świetlanej przyszłości.

Nowe zastrzeżenia i obawy, poparte licznymi argumentami, naszły mnie po obejrzeniu filmu dokumentalnego "iHuman". Obraz ten - w efektowny wizualnie, ale czytelny sposób - przedstawia jeszcze pełniejsze spektrum możliwości tzw. "myślącej technologii", rozpięte wysoko, aż po technokratyczną utopijną wizję zbawienia świat. Ukazał mi też dotychczasowy "plac budowy" - jego piękno i grozę. Ostatecznie, chociaż film jest utrzymany w krytycznym tonie, mój czarny sceptycyzm zyskał też kilka spokojniejszych odcieni niepewności. Nawet z letnią domieszką nadziei. 

Reżyserka filmu, Tonje Hessen Schei ("Drone", 2014), rozpoczyna swoje "dochodzenie" od słynnej wypowiedzi Stephena Hawkinga, który szacował, że "gdyby udało się stworzyć sztuczną inteligencję, byłoby to największe wydarzenie w dziejach ludzkości". Jednak zaraz zaznaczał, że "być może także ostatnie". Tutaj należy nadmienić, że słynny fizyk miał zapewne na myśli tzw. AGI - silną sztuczną inteligencję, będącą w stanie skutecznie działać, uczyć się i rozwijać bez dalszego udziału programisty. Tak zoptymalizowana AI pokona możliwości obliczeniowe ludzkiego umysłu i przekroczy - w ujęciu hipotezy innych naukowców - granicę "technologicznej osobliwości". Wówczas, za dekadę może za dwie, środowisko w którym żyjemy zacznie się zmieniać w iście szalonym tempie. W dodatku, na niezupełnie jasnych dla nas zasadach maszynowego myślenia.

W filmie Tonje nie brakuje więc napięcia i ekscytacji. Temat jest palący i aktualny. Za sprawą nowych osiągnięć naukowych i rozniecanego przez media imaginarium (filmy, gry, książki itp.), wyobrażone utopie ścierają się z dystopiami. Stoimy na progu przełomu, zastanawiając się, jak to wszystko się dalej potoczy. Czy unikniemy licznych zagrożeń ze strony AI (i stających za nią ludzi); permanentnej inwigilacji, cyber-wojen, globalnej techno-dyktatury, czy manipulacji opinią publiczną na ogromną skalę (czego mieliśmy już zresztą przedsmak, dzięki Facebookowi), które mogą poważnie zaszkodzić demokracji.

W wypowiedziach zaproszonych do filmu liderów branży AI, m.in. Juergena Schmidhubera czy Michała Kosińskiego, daje się więc usłyszeć namaszczenie i powagę, filozoficzny dystans, a czasem nutę niepokoju i przestrogę. Ci kapłani samouczących się algorytmów i chmur obliczeniowych - przedstawiciele świata niemal magicznego dla rzeszy zwykłych użytkowników sieci - prą do przodu, przekonani o tym, że tworzą "nową formę życia", "koronę stworzenia" i że post-ludzka rzeczywistość może okazać się dla nas zbawienna. Wystarczy "odpowiednio ukierunkować AI", nadać jej właściwe priorytety i cele, a wówczas ludzkie życie stanie dłuższe i zdrowsze, problemy globalnego ocieplenia oraz degradacji środowiska naturalnego zostaną rozwiązane.

Jednak krytycy AI, widząc obecne wpływ zaawansowanych algorytmy Google'a czy Facebooka na społeczeństwo (np. rosnącą polaryzację poglądów i stopień dezinformacji); jak najwięksi potentaci branży przystępują do projektów wojskowych, oraz konsekwencję z jaką Chiński rząd rozwija system kontroli społecznej, przestrzegają, iż w przyszłości zapewne nie unikniemy jeszcze większej dawki: "zabijania, szpiegostwa i prania mózgu". Zauważają też, że za kształt i zastosowanie tych zaawansowanych technologii odpowiada - w naszej części świata - wąskie elitarne grono ludzi: biali, wykształceni i dobrze sytuowani pracownicy korporacji. Przynosi to nieoczekiwane konsekwencje w działaniu zaawansowanych algorytmów, jakich nie spodziewalibyśmy się po "obiektywnej maszynie". Interesy i społeczne ograniczenia tej elity, jak: ekonomiczne pryncypia, stawiane ponad dobrem społecznym, czy rasizm oraz inne uprzedzenia, są przepisywane - świadomie lub nie - w kod źródłowy AI. Stąd istnieje obawa, że jej kolejne, "lepsze", samouczące się wersje odziedziczą tę niefortunną schedę, wyciągając z niej (logiczne) wnioski.

Czy wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z popełnionych błędów, będziemy jeszcze zdolni kontrolować nieludzką inteligencję? Parafrazując tytuł pewnej klasycznej powieści Philipa K. Dicka, o czym będą marzyć przyszłe myślące roboty? Jakie społeczeństwo pomogą stworzyć?

Reżyserka "iHuman" nie jest zagorzałym wrogiem AI. Krytykuje technologię i jej zastosowanie, nie brnie natomiast w zajadłą krytykę jej twórców, jedynie sonduje ich poglądy i inżynieryjne cele. Dzięki temu przedstawiciele laboratoriów AI stają się naszymi przewodnikami po tym niezwykłym i niepokojącym świecie, dzielą się swoimi wizjami i lękami (często zaznaczając jednak swój "nikły" udział w tym, jak ich narzędzia są/będą wykorzystywane). Warto tutaj nadmienić, że nie wszystkie środowiska projektantów AI stać na otwartą, krytyczną rozmowę przed kamerami - przedstawiciele Google'a i Facebooka odmówili udziału w filmie.

Zdaniem wielu obserwatorów, przed wkroczeniem w erę post-człowieka, w której podejmowanie znaczących decyzji stanie się domeną maszyn, nie ma już odwrotu. Wyścig trwa, nie zatrzymają go nawet legislatorzy nowych przepisów. Część tego wielkiego sporu o kształt przyszłości toczy się także w popkulturze, a więc z udziałem jej twórców i odbiorców. To na ekranie, w grach i w książkach s-f kształtują się wyobrażenia przyszłych technologii, które korporacyjni giganci tak chętnie analizują, by następnie realizować własne projekty. Tonje także odwołuje się do tego popkulturowego imaginarium, nadając swojej opowieści nieco Nolanowską formę wizualną. Nie są to zupełnie puste ozdobniki, mające stanowić sensualną odskocznie od konwencji "gadających głów". Wizualny zawrót głowy i elektryzujący soundtrack trafnie oddają przyszłość, która nas czeka.

 



_

"iHuman", reż. Tonje Hessen Schei, Norwegia, 2019

Film obejrzałem w ramach wirtualnej odsłony Millenium Docs Against Gravity 2020.

Komentarze

Popularne posty