#1 15. FFOL - Idealna struktura

Kwadrat to idealna abstrakcja; zgrabny geometryczny konstrukt o równych bokach i prostych kątach, który konotuje harmonię i spójność struktury. Dlaczego by więc nie przenieść tej idei na pole sztuki zaangażowanej społecznie? Wystarczy – jak w filmie The Square Rubena Östlundailuminowany, proporcjonalny kawałek bruku opatrzony tabliczką, głoszącą nakaz solidarności i niesienia pomocy potrzebującym.


Christian (Claes Bang), kurator muzeum sztuki współczesnej, decyduje się zademonstrować tenże kwadrant publiczności, by – jak deklaruje przed kamerami – uzyskać pozytywny rezultat społeczny, by uczynić Szwedów lepszymi obywatelami, solidarnym i demokratycznym narodem, wrażliwym na potrzeby innych. Dzieło ma więc emanować na całe społeczeństwo i umacniać społeczną integrację. Tak się (chciałby się dodać: oczywiście) nie stanie.

bohater siedzi w centrum wybrukowanego kwadratu
The Square Rubena Östlunda

Östlund, scenarzysta i reżyser filmu, zuchwale demistyfikuje elitarystyczne wyobrażenia na temat sztuki. Scena po scenie – dzięki ironii i wycyzelowanej kpinie – przekonuje nas, że ten obszar ludzkiej działalności uwikłany jest w przywary i dwulicowość wyższych klas (gdzie plasuje się gros twórców, mecenasów i bywalców muzealnych wystaw). Nie bez znaczenie jest też usytuowanie samego muzeum, które ma swoją siedzibę nie gdzie indziej, jak w dawnym pałacu królewskim. Tej sztuce, faktycznie izolującej się od ogółu społeczeństwa, towarzyszy swoista wyniosłość. Doskonale wyraża ją przeintelektualizowany dyskurs, nie do końca jasny nawet dla jego uczestników. Gdy dziennikarka Anna (Elisabeth Moss) prosi Christiana o wyjaśnienie potworkowatego cytatu z katalogu wystawy, ten popada w nie lada konsternację.

Kwadrat w filmie Östlunda podsuwa więcej interpretacyjnych tropów. To nie tylko obiekt pozornie egalitarnej sztuki, to także plac, na którym dochodzi do incydentu z udziałem głównego bohatera – wydarzenia będącego motorem dalszej akcji oraz pierwszą – pełną cynizmu – ilustracją społecznych relacji. Natomiast dla bohatera to przede wszystkim eksponat – kolejny projekt, mający umocnić jego wysoki status społeczny, pozycję intelektualisty, a także umożliwić mu realizację prywatnych celów. Muzealne wydarzenie daje mu bowiem sposobność podjęcia erotycznej, jednorazowej przygody. W tej życiowej strategi ukierunkowanej na osobisty sukces, pod maską elegancji i uroku elokwentnych autoprezentacji, ukrywa się etyczna płycizna podejmowanych działań, kompleksy i gryzące wyrzuty sumienia, które dobrze jest od czasu do czasu uciszyć bezpiecznym, nieangażującym za bardzo dobroczynnym gestem.

przypadkowi ludzie - mężczyzna i kobieta kłócą sie na placu
Incydent na placu

Chociaż w trakcie filmu nikt nie wkracza do wnętrza kwadratu, by zademonstrować swoją empatię i solidarność, to jednak w przemyślny sposób figura czworokąta ciągle o sobie przypomina, a nawet zdaje się wciągać widza do swojego wnętrza i stawiać przed nim wyzwanie. Dzieje się tak ponieważ w warstwie wizualnej filmu kwadrat ulega wyraźniej (acz nie nachalnej) multiplikacji, kolonizując kolejne obszary filmowej przestrzeni. Prostym, narzucającym się kształtnym przypomina o sobie – i o towarzyszącej mu idei! – w kolejnych scenach. Działa trochę na zasadzie lustra, które w czasach świetności psychoanalizy twórcy filmowi (jak Alfred Hitchcock) chętnie umieszczali w diegezie filmu po to, by widz mógł stale zadawać sobie niewygodne pytanie o spójność własnej tożsamości. Podobnie u Östlunda nie ma ucieczki od kwadratu, który pojawia się to w abstrakcji zawieszonej na ścianie, to w długich ujęciach z góry na klatkę schodową blokowiska - w jednej z finałowych scen filmu twórca uwypukla to tak dosadnie, że wirująca nad schodami kamera zdaje się wręcz zasysać do wnętrza geometrycznego kontinuum. Przy okazji przyprawiając widzów – czego wyraz dało się słyszeć na sali kinowej – o nieprzyjemny zawrót głowy.

Jak w prowokacyjnym i obliczonym na efekt szoku filmie promującym wystawę Christiana, w którym bezceremonialnie zostaje uśmiercona niewinność, tak z podobną determinacją – acz już w znacznie bardziej wyrafinowany sposób – reżyser próbuje wypchnąć nas z komfortowej sytuacji bycia widzem. Kwadrat Östlunda (a także plac – jego realne upostaciowienie) to nic innego, jak przestrzeń wszelkich społecznych interakcji. Nie trzeba wchodzić do wnętrza tego kwadratu, już w nim jesteśmy. Tutaj, w żywym nurcie koegzystencji, gdzie powinna nam przyświecać zasada społecznej symbiozy, nie ma niewinności (jest zarezerwowana dla wąskiej grupy), pozostaje natomiast jej daleki pozór – obojętność i obawa przed drugim człowiekiem.

Komentarze

Popularne posty