#2 15. FFOL - Śmierć i to, co przychodzi potem

Afryka w filmie Ptaki śpiewają w Kigali Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze – wyprana z kolorów, surowa i okradziona z urokliwych zachodów słońca nad sawanną – daleka jest od postkolonialnych wizji "Czarnego lądu" jako azylu, w którym biały człowiek może odnaleźć wolność i tętniącą życiem, otwierającą się przed nim, przyrodę. To raczej ponura kraina ciszy, ekshumacji i traumatycznej przeszłości, gdzie wspomniane zachody słońca zastąpiono obrazkami żerujących gromadnie sępów.


Krauzowie swoim filmem powracają do tematu ludobójstwa w Rwandzie (po produkcjach w rodzaju Hotel Ruanda czy Czasem w kwietniu, które cechowała stylistyka kina wojennego), nie rekonstruują jednak przebiegu pogromu na ludziach z plemienia Tutsi i nie wygłasza sądów nad zbrodnią Hutu. Ptaki... nie epatują również przemocą, skłaniając się raczej ku refleksyjności. Zapamiętałem tylko jedną scenę, w której wzniesiona maczeta opada i – już poza kadrem – z okropnym chrupnięciem wpija się w ciało. Ta filmowa metonimia zbiorowej przemocy, zaledwie krótka retrospekcja, w zupełności oddaje brutalność 1994 roku i mocno zapada w pamięć.

dwie kobiety - dzieli je odmienny kolor skóry, a łaczy doświadczona przemoc
Ratunek nie przynosi ukojenia. (Eliane Umuhire, Jowita Budnik)
Małżeństwo twórców postawiło sobie za cel opowiedzenie historii o tym, co następuje potem – po słowach przebaczenia, gdy przychodzi czas procesów sądowych i prób ukonstytuowania nowego ładu społecznego. Ukazując losy dwóch kobiet – Anny Keller, ornitolożki z Warszawy i Claudine Mugambiry, starającej się o status uchodźcy w Polsce, Krauzowie snują kontemplacyjną opowieść o traumie i powolnym zabliźnianiu się ran – tych na ciele i tych na duszy. I chociaż może wydawać się, że kobiety te dzieli zbyt wiele, by mogły obrać wspólną życiowa ścieżkę (np. status społeczny, język i cały kulturowy bagaż) to okazuje się, że łączy je mimo to coś bardzo osobistego... Ale o tym bohaterki już nie rozmawiają. Wobec brutalnej przeszłości – chwil największego upokorzenia i gwałtu na ludzkim ciele, wybierają milczenie. Towarzyszy temu przeświadczenie, że straty i traumy nie da się wyrazić w słowach, które zdaję się brzmieć banalnie i prosto.

Trzeba dodać, że obrana tematyka staje się osobista dla samej reżyserki, gdy w 2014, przed ukończeniem filmu, odchodzi jej mąż. Ptaki... – z których realizacji Kos-Krauze nie rezygnuje – można więc interpretować także jako artystyczne świadectwo godzenia się z osobistą stratą.

Ten dojmujący psychiczny i emocjonalny stan oddany został w warstwie formalnej obrazu. Kadry są często przysłonięte, jakby obrane z ukrycia, zza nieostrych lub zdeformowanych obiektów. Z kolei paleta barw została znacznie ograniczona; przeważa w niej pół-cień i chłodny błękit. Zaskakują też niektóre zbliżenia, uwalniające się jakby z narracyjnego toku, by wyławiać z otoczenia – nawet z codziennej, polskiej rzeczywistości – dowody cierpienia i śmierci (stygnące po rozkrojeniu ryby, formalinowe preparaty, czy wypchane, znacząco milczące, ptaki)

kadr z filmu: sępy szapiące padlinę
Szczyt łańcucha pokarmowego
Właśnie te drobne odkrycia w pozornie zwyczajnej rzeczywistości – uwypuklone dzięki wrażliwości twórców – wraz ze scenami kąsających padlinę sepów, podkreślają swoisty, zaklęty w przyrodzie, łańcuch aktów przemocy, na którym ufundowane jest życie. Zabijanie – nasuwa się oczywista refleksja – wpisane jest w naturę zwierząt, a tym samym – w jestestwo człowieka. Człowiek zdaje się jednak być na tym polu najbardziej ekspansywny i wyrachowany (zabija z nienawiści, dla przyjemności, pieniędzy, dla nauki...), a jednak – co łączy się ze wspomnianym ludobójstwem – okazuje się wciąż tylko (i "aż") elementem złożonego łańcucha pokarmowego. Wskazuje na to masowy mord w Rwandzie, który spowodował - to niezwykłe spostrzeżenie - odbudowę populacji sępów, a w jeszcze dalszej konsekwencji – spadek liczebności innych, śpiewających ptaków, wypartych przez drapieżnika.

Za tym zdystansowanym, w jakiejś mierze darwinowskim - ale z drugiej strony nie pozbawionym humanistycznej wrażliwości - spojrzeniem na człowieka, kryje się nieoczekiwana ulga. Mimo licznych zbrodni na ogromną skalę (także tych na przyrodzie), kulturowych strategii odbierania godności i uprzedmiotawiania, i tym boleśniejszych traum, życie ciężko jest poskromić. Będzie tętnić nadal. A ptaki - przyjdzie taki dzień - znowu zaśpiewają w Kigali.

Komentarze

Popularne posty